Digitale Ausgabe

Download
TEI-XML (Ansicht)
Text (Ansicht)
Text normalisiert (Ansicht)
Ansicht
Textgröße
Zeichen original/normiert
Zitierempfehlung

Alexander von Humboldt: „O budowie i sposobie działania Wulkanów w róźnych częściach ziemi“, in: ders., Sämtliche Schriften digital, herausgegeben von Oliver Lubrich und Thomas Nehrlich, Universität Bern 2021. URL: <https://humboldt.unibe.ch/text/1823-Ueber_den_Bau-06-neu> [abgerufen am 16.04.2024].

URL und Versionierung
Permalink:
https://humboldt.unibe.ch/text/1823-Ueber_den_Bau-06-neu
Die Versionsgeschichte zu diesem Text finden Sie auf github.
Titel O budowie i sposobie działania Wulkanów w róźnych częściach ziemi
Jahr 1828
Ort Warschau
Nachweis
in: Kolumb Pamiętnik 2:9 (Mai 1828), S. 144–156; 2:11 (Juni 1828), S. 255–271.
Sprache Polnisch
Typografischer Befund Antiqua; Auszeichnung: Kursivierung; Fußnoten mit Asterisken.
Identifikation
Textnummer Druckausgabe: IV.37
Dateiname: 1823-Ueber_den_Bau-06-neu
Statistiken
Seitenanzahl: 30
Zeichenanzahl: 38130

Weitere Fassungen
Über den Bau und die Wirkungsart der Vulkane in verschiedenen Erdstrichen (Erfurt; Weimar; Leipzig, 1823, Deutsch)
On the Constitution and Mode of Action of Volcanoes, in different Parts of the Earth (London, 1823, Englisch)
On the Constitution and Mode of Action of Volcanoes, in different parts of the Earth (New York City, New York, 1823, Englisch)
Ueber den Bau und die Wirksamkeit der Vulkane in verschiedenen Erdstrichen (Frankfurt am Main, 1824, Deutsch)
Über den Bau und die Wirkungsart der Vulcane in verschiedenen Erdstrichen. (Gelesen in der Akademie der Wissenschaften am 24. Januar 1823) (Berlin, 1825, Deutsch)
O budowie i sposobie działania Wulkanów w róźnych częściach ziemi (Warschau, 1828, Polnisch)
Essay on the Structure and Action of Volcanoes in different regions of the Earth (Edinburgh, 1828, Englisch)
Ueber den Bau und die Wirkungsart der Vulkane in den verschiedenen Erdstrichen. (Gelesen in der öffentlichen Versammlung der kön. Akademie der Wissenschaften zu Berlin am 24. Januar 1823) (Leipzig, 1839, Deutsch)
Bau und Wirkungsart der Vulkane (Zürich, 1847, Deutsch)
Liquid Fire in the Interior of the Earth (Manchester, 1849, Englisch)
Facts respecting Volcanos (London, 1850, Englisch)
Facts Respecting Volcanos (Canterbury, 1850, Englisch)
Phenomena connected with an Eruption of Vesuvius (London, 1850, Englisch)
Устройство и дѣятельность вулканов. (Изъ новаго изданiя « Гумбольдтовыхъ картинъ природы [sic].) [Ustrojstvo i dějatelʹnostʹ vulkanov. (Iz novago izdanija Gumbolʹdtovych kartin prirody.)] (Sankt Petersburg, 1852, Russisch)
|144|

O budowie i sposobie działania Wulkanóww różnych częściach ziemi. przez Alexandra Humboldt. (*)

(z dzieła Ansichten der Natur.) Gdy się zastanowimy nad wpływami, którena poznanie natury rozprzestrzeniająca się zna-jomość ziemi i umiejętne podróże do odległychkrajów wywierały, spostrzeżemy wkrótce jak terozmaitemi były, podług tego, czy formy organi-cznego świata, czy martwą skorupę ziemską, ro-dzaje skał, względny wiek i ich powstanie ba-dano. Każdą strefę ożywiają inne kształty ro-ślin i źwierząt, bo ciepło atmosfery zmienia się,
(*) Rozprawa ta czytaną była na publiczném posiedze-niu Akademji Umiejętności w Berlinie dnia 24 Stycznia1823; i składa część dzieła niedawno ogłoszonego: Wido-ki natury (Ansichten der Natur mit wissenschaftlichenErläuterungen. Stuttgart und Tübingen bei J. C. Cotta1826 T. 2. 12mo).
|145| działając na płaszczyzny nie wynicsione nad po-ziom morza, podług jeograficznéj szerokości i roz-maitych zakrzywień izotermowych linji; zmieniasię daléj, na rozmaitych wyniosłościach, choćby ipromień słoneczny był prostopadły. Natura or-ganiczna nadaje każdéj krainie właściwy fizjo-gnomiczny charakter; przeciwnie, zachowuje sięnieorganiczna, gdy twarda skorupa kuli ziem-skiéj pozbawiona jest zielonéj powłoki. W oby-dwóch półkolach, od równika do biegunów, je-dnakowe skały pokazują się jednakowo w grup-pach przyciągane i odpychane. Na odległéjwyspie nieznanemi okrytéj roślinami, pod niebem,gdzie stare gwiazdy nie przyświecają, poznajeczęsto radośnie zdziwiony majtek, rodzinny fi-lad (*), dobrze znajomą skałę ojczystą.
Chociaż stosunki geognostyczne nie zawisły odteraźniéjszego stanu klimatów, jednakże, lieznespostrzeżenia w obcych częściach świata nie tyl-ko nie zmniéjszają dobroczynnego wpływu napostępy nauki górniczéj i fizycznéj geognozji, alewłaściwszy kierunek im nadają. Każda wypra-wa zbogaca umiejętności przyrodzone nowemigatunkami roślin i źwiérząt: są to albo orga-niczne formy przyłączające się do dawno zna-jomych typów, ktore nierozerwaną siéć ożywio-nych tworów natury, często pozornie nadwerę-żoną w swéj pierwotnéj doskonałości, wypeł-
(*) Phylade.— Thonschiefer.— Łupek gliniany.
|146| niają: albo kształty pojedynczo wystepujące, ja-ko ochronione szczątki zatraconyeh rodzajów,albo istoty do żadnych ze znajomych niepodobne,i ciekawość dla tego zaostrzające, nim się z inne-mi gruppami połączą. Takiéj rozmaitości nie-masz istotnie przy rozpoznawaniu stałéj skoru-py ziemskiéj. Objawiana jest w niéj zgodnośćw mięszaninach (Gemengtheil), w pokładach roz-licznych mass i ich perjodyczném wracaniu, cozdziwia geognostę. Tak w pasmie Andów jakw środkowym łańcuchu europejskim (Alpy), je-dna formacja zdaje się drugą przywoływać. Je-dnakowe massy kształtują jednakowoż zewnętrz-ne postaci: piaskowice, dolomit, porfyr, kształ-tują opoczyste ściany: szklisty feldspat, okwi-ty trachyt, dzwony i wysoko sklepione tumy. (*) W najodlegléjszych strefach wydzielają się
(*) Każdy rodzaj skał, jakoto: granit, gnejz, piako-wiec, wapień i t. d. ma sobie właściwe sewnętrzne zarysy,gdy je z pewnéj odległości uważamy. Wprawném okiemmożna kamienie tworzące ekoliczne wzgỏrki, nie wstępującna nie, z tych zaryséw czyli konturów (mówiąc wyrazemtechnicznym) prawie z pewnością poznać. Tutaj jest mo-wa o tym ważnym fenomenie: Humboldt powiada, że za-rysy trachytów pokazują się jako dzwony i tumy. For-ma druga łatwo z pierwszéj powstaje; gdy góra dzwono-wata rozciągnie się w jednym kierunku, natenczas grżbietprostą linję, a końce pochyłemi są ograniczone, tak, że gó-ra z boku widziana ma podobieństwo tumu. Wyrazu te-go, który jest nazwaniem wielu kościołów parafjalnych wPolsce, użyliśmy z powodu podobieństwa postaci skał dogotyckich tychże kościołów dachów.
|147| wszędzie jednakowo, jakoby wewnętrznie roz-winięte znaczniéjsze kryształy z stałéj za-sadowéj massy, i oznajmiają często bliskośćnowéj niezawisłéj formacji. — Tym sposo-bem w górach znaczniéjszéj rozległości, mniéjwięcéj jaśnie przedstawia się cały świat nieor-ganiczny; lecz aby ten ważny fenomen mięsza-niny względnego wieku i powstania skał poznaćdokładnie, trzeba spostrzeżenia z najrozmaitszychkrain z sobą porównywać. Zadania, długo za-gadkowe dla geognosty w jego północnéj ojczy-znie, rozwiązują się pod równikiem. Chociażodległe kraje, jak się już wyżéj nadmieniło,nowych gatunków skał, to jest niezna-nych mięszanin ciał pojedynczych, nie okazują,nczymy się wszelako wielkie, wszędzie sobie ró-wne, wykrywać prawa, podług których warstwyskorupy ziemskiéj następują po sobie, lub są ży-łami przedzierane.
Obok przedstawionych powyżéj korzyści dla wia-domości geognostycznych, z poszukiwań obszer-niéjszych krain, nie powinno nas zadziwiać, żepewien rodzaj zjawisk, tym jednestronniéj uważa-no, im porównania trudniéjszemi, więcéj powiem,zbyt mozolnemi do wynałezienia były. Jakkolwiekrozumiano miéć znaczne wiadomości do końcazeszłego wieku o kształcie wulkanów i działaniuich sił podziemnych, wiadomości te wspiérały sięna dwóch południowych Włoch górach Wezuwju-szu i Etnie, a gdy pierwsza przystępniéjszą była i |148| częściéj tak jak wszystkie niskie wulkany wy-buchała, utrzymywać można, że wzgórze służy-ło za prawidło, podług którego cały odległyświat, rzędem przy sobie uporządkowane wul-kany Mexyku, Ameryki południowéj i azjatyc-kich wysp, utworzonemi być sądzono. Podobneuważanie słusznie przypomina pasterza Wirgi-lego, któremn się zdawało że widzi w swéj u-bogiéj chacie obraz wieczystego miasta królew-skiego Rzymu. Wszakże już staranniéjsze rozpoznanie całegośródziemnego morza, szczególniéj wysp i nad-brzeżów wschodnich, gdzie się w człowieku naj-pierwéj umysłowe ukształcenie, i szlachetniéj-sze obudziły uczucia, zniweczyć mogło tak jedno-stronne widoki w naturze. Wzniesione tutaj zgłębi morskich posad trachytu skały potworzy-ły wyspy między Sporadami; takimże sposobempowstały Azory, które w trzech wiekach po trzy-kroć perjodycznie się pokazywały, w równychprawie odstępach czasu. Między Epidaurem aTrezeną, przy Methone, jest w Peloponezie Mon-te-Nuovo opisany przez Strabona, i niedawnoprzez Dodwcla widziany, wyższy od Monte-Nuo-vo pól Flegrejskich przy Bajach, nawet możewzniośléjszy od nowego wulkanu równin Me-xykańskich Xorullo, który otoczony widziałemtysiącami z ziemi wystającemi, jeszcze dymią-cemi się pagórkami z bazaltu. Z łożyska śród-ziemnego morza nietylko wybuchają wulka- |149| niczne ognie z trwających kraterów, odoso-bnionych gór z wnętrzem ziemi ciągle połączo-nych, jakoto z Stromboli, Wezuwjusza i Etny,lecz na Ischia przy górze Epomeus, i jak sięzdaje z podań dawnych na Lelantskich błoniachprzy Chalcis, płynęły Iawy z raptownie rozwar-tych szczelin ziemskich. Prócz tych fenomenów,do czasów historycznych, do téj ograniezonéj dzie-dziny pewnéj tradycji przypadających, które Rit-ter (*) w swoim mistrzowskim opisie ziemi zbie-rze i wyjaśni, posiadają brzegi śródziemnegomorza liczne jeszcze szczątki dawniéjszych dzia-łań ogniowych. Auwernja w południowéj Fran-cji przedstawia zamknięty system rzędów upo-rządkowanych wulkanów. (**), dzwonowatego tra-chytu gór, na przemian z ostrokręgami leją-cemi niegdyś wstęgowatéj lawy strumienie.Równa prawie z morzem płaszczyzna Lom-bardji otacza Euganeńskie pagórki, w któ-rych się wznoszą tumy ziarnistego trachytulub obsidjanu i perłowca (trzy z siebie wyra-dzające się massy), przełamując bogaty krzemieńwapnisty formacji Jura; nie widziano tam wszak-
(*) Ritter teraz Professor w Uniwersytecie Berlińskim,podniósł Jeografię do stopnia umiejętności, porzuciwszy ka-talogiczne wyliczanie gór, rzek, miast, ludności. Zasadyswoje oparł na umiejętnościach przyrodzonych, szczególniéjzaś na Geologji.(**) Zob. Kolumba Ner 4. str. 210.
|150| że wązkich strumieni płynącéj lawy. Podobneświadki dawnych rewolucji ziemi, spostrzegamyw wielu częściach stałego lądu Grecji, które po-szukiwaniom geognosty kiedyś obszerne otwo-rzą pole, kiedy światło tam wróci, zkąd wprzó-dy na zachodni świat promienie rzucało, kiedyudręczona ludzkość pod dzikiém barbarzyństwemOsmanów jęczyć przestanie.
Wspominam jeograficzną bliskość tych rozmai-tych zjawisk, aby przekonać, że łożysko śród-ziemnego morza, z swojemi rzędami wysp, mo-gło było uważnemu badaczowi to wszystko na-stręczyć, co w ostatnich czasach w takiéj roz-maitości w południowej Ameryce, na Tenereffielub na wyspach Aleutskich i bieguna bliskich krai-nach odkryto. Te przedmioty znalazły się sku-pione; lecz potrzeba było podróży w odległe kli-maty, porównania wielkich przestrzeni w saméjEuropie i zewnątrz onéj, aby jasno od siebieodróżnié powszechność i zawisłości wulkanicz-nych fenomenów. Sposoby mówienia trwałość i powagę nadają-ce pierwszym a fałszywym zapatrywaniom, in-stynktem wszakże często prawdę wskazujące,sposoby te mówienia, nazywają zarówno wulka-nicznym, każdy wybuch podziemnych ogniów istopionych materji, każde słupy dymu i parysporadyeznie z skał występujące, jak przy Co-larés po wielkiém Lizbońskiém trzęsieniu zie-mi; każdy gliniasty pagórek wyziewający Salse |151| czyli błota, asfalt i wodoród, n. p. przy mieścieGirgenti w Sycylji, przy Turbaco w południo-wéj Ameryce; każde żródło gorące gejserowe (*),parte w górę elastycznemi gazami; zgoła na-zywają wulkanicznemi wszelkie działania zdzi-czałych sił natury, przebywające we wnętrzachnaszego planety. Rodowici mieszkańcy środko-wéj Ameryki (Guatemala) i wysp Filippińskich,rozróżniają podwójne wulkany, wodne i ogniste.(Volcanes de agua y de fuego.) Pierwsze odczasu do czasu przy gwałtownych wstrząśnieniachi strasznym huku, podziemne wody wydają. Niezaprzeczając związku dopiero przytoczonych fe-nomenów, warto jest wszakże ściśléjsze nadaćznaczenie mowie fizycznéj i oryktognostycznéjgeognozji, i wulkanem zarówno nie nazywaćgórę zakończoną paszczą ognistą i każdą pod-ziemną przyczynę wulkanicznych skutków. W o-becnym stanie ziemi, zwyczajną formą wulkanówsą odosobnione góry ostrokręgowe, jakoto: We-zuwjusz, Etna, Pik na Teneryffie, Tunguraguai Cotopaxi. Widziałem je od najpoziomszychdo 17,700 stóp nad powierzchnię morza wzra-stające; lecz prócz takowych ostrokręgowychgór, znajdują się ciągle zapalone wulkany, w
(*) Geiser jedna z najwyższych i najsławniéjszych wodo-trysków naturalnych w Jslandji blisko Hekli. Humboldtnazywa kazżdy naturalny wodetrysk, Gejserowym, podobniejak wszelkie wzniośléjsze góry nazywają Alpami.
|152| trwałém połączeniu z wnętrzem ziemi, powsta-jące, w długiém a najeżoném pasmie Andów,lecz nie w środku do murów podobnych szczy-tów, ale na końcach albo na ich spadzistości.Takim jest Pichincha, wznoszący się pomiędzymorzem południowém a miastem Quito, wsła-wiony od dawna przez formuły barometryczneBouguera; takiemi są wulkany na stepie de los Pa-stos o 10,000 stóp nad poziom morza wzniesio-néj. Wszystkie te różnokształtne wierzchołkizłożone są z trachytu (dawniéj trapowy porfirzwanego), skały ziarnistéj, przypadkowo poryso-wanéj: składają onę szklisty feldspat i amfibol, cza-sem przyłącza się piroxen, mika, zwyczajny feld-spat i kwarc. Tam gdzie pozostały ślady pierwsze-go wybuchu, iż tak rzekę dawne rusztowanie,odosobniony ostrokręgowaty wzgórek, otoczonyjest wysokim murem głazowym, jakoby płasz-czem z powalonych na siebie warstw. Tako-we mury czyli pierścieniowate okręgi zowią się Kraterem wzniesionym. Jest to wielkie i zna-komite widowisko, o którém Leopold Buch,pierwszy geognosta naszego czasu, pamiętną roz-prawę przedstawił przed 5 laty naszéj Akademii;z niéj to wiele przejąłem zapatrywań.
Rozmaite tworzą gruppy wulkany ogniową pa-szczą z atmosferą zetknięte, słożkowate pagórkibazaltu i dzwonowate bez kraterów góry tra-chytu, ostatnie niskie jak Sarcouy, lub jakChimborazo wysokie. Tu wskazuje porównaw- |153| cza jeografja małe archipelagi, jakoby zamknię-te systemata gór z kraterami i potokami lawy,jak na Kanaryjskich lub Azorskich wyspach: tubez kraterów i właściwych strumieni lawy, jakw Euganeach i Siebengebirge przy Bonn (*); tamopisuje wulkany przy sobie uporządkowane wpojedyncze lub parzyste rzędy, równoodległeod głównego kierunku łańcucha długich gór,jak w Guatemala, Peru, Jawie: już onychże ośprostopadle wprost przeciwnym kierunku prze-cinając, jak wkrainie Azteków; tam ognie wy-rzucają góry wierzchołkami do wysokiéj grani-cy wieczystych śniegów sięgające, które się za-pewne wydobyły z rozpadliny 105 mil jeografi-cznych długiéj, całkowicie przecinającéj ląd sta-ły, od morza spokojnego do atlantyckiego oce-anu. To skupienie wulkanów już w pojedyncze o-krągłe gromady, już w parzyste rzędy, najnie-wątpliwiéj dowodzi, że ich działania nie z dro-bnych, powierzchni bliskich przyczyn, pochodzą,lecz są wielkiemi, głęboko zagruntowanemi skut-kami. Cała wschodnia w kruszce uboga częśćstałego lądu Ameryki południowéj, niema terazogniowych otworów, pokładów trachytu, i zape-wne nawet bazaltu z oliwinem. Wszystkie wul-kany amerykańskie leżą skupione na przeciw
(*) Nad Renem.
|154| Azji, na owém napołudnikowém 1,800 mil jeo-ograficznych długiém pasmie Andów. Daléj wy-niosłe błonia Quito z wierzchołkami Pichiacha,Cotopaxi, Tunguragua, tworzą jedno wulkani-czne ognisko. Podziemne ognie wydobywają sięraz z jednego drugi raz z innego otworu, i teuważać nawykniono za oddzielne wulkany. Dzia-łania ognia, od trzech wieków, pomykają siętutaj od północy na południe. Nawet trzęsie-nia ziemi w téj części świata tak strasznie pa-nujące, dowodzą istnienia podziemnych połączeńnietylko krajów bezwulkanicznych, co od dawnawiadomo, lecz równie pomiędzy gorejącemipaszczami, niezmiernie daleko od siebie leżące-mi. I tak wulkan w Pasto, na wschód od rze-ki Guaytara, przez trzy miesiące nieprzestanniew r. 1797 wysoki słup dymu wypychał. W téj-że chwili zniknął, gdy o 6o mil z tamtąd wRiobamba wielkie trzęsienie ziemi i wypływyszlamów Moya zwanych (*) 30 do 40 tysięcyIndjan o śmierć przyprawiły. Nagłe zjawieniesię wyspy Azorskiéj Sobrina na wschód Azor-skich, 30 Stycznia 1811, było przepowiednią naj-straszliwszych trzęsień, które daléj nieco ku za-chodowi, od miesiąca Maja 1811 do Czerwca
(*) Moya jestto tuf gliniasty mniéj więcéj sierką prze-jęty, często wielkie przestrzenie kraju w znacznéj grubo-ści okrywający w Ameryce południowéj. Moya naleźy dowyrzutów błotnistych wulkanicznych.
|155| 1812 prawie bezustannie, naprzód Antylle, po-tém równiny Ohio i Mississipi, w końcu naprze-ciw leżące pobrzeża Wenezuelskie trapiły. W30 dni po zupełném zburzeniu miasta Caracasnastąpił wybuch wulkanu S. Wincentego nabliskich Antyllach. W chwili téjże explozji dnia30 Kwietnia 1811 słyszano straszne podziemnełoskoty we wszystkich częściach krainy 2,200mil kwadratowych obszernéj. Tak mieszkańcynad rzeką Apure przy ujściu do niéj Rio-Nula,jak odlegli nad brzegami morza, porównywalite łoskety z wystrzałami ciężkich dział. Odujścia Bio-Nula do Apure, którém na Orinokowpłynąłem, rachują w prostéj linji 157 mil je-ograficznych. Te łoskoty nie przenosiły się za-pewne powietrzem i musiały mieć głęboką pod-ziemną przyezynę. Ich dzielność na pobrzeżachAntylskiego morza, bliskich niespokojnego wul-kanu, nie była prawie większą, niż wewnątrzkraju.
Bez celu byłoby liczbę przykładów powiększać,o jednym wszakże jeszcze wspomniéć wypada, bopamiętném jest w dziejach Europy, znajome trzę-sienie ziemi w Lisbonie; równocześnie dnia 1Listopada 1755 r. nietylko jeziora Szwajcarskie,morze przy brzegach Szwecji, gwałtownie byłymiotane, ale i wschodnie Antylle, przy Marty-nice, Antigoa i Barbados, gdzie się morze perjo-dycznie nigdy nad 28 cali nie wzdyma, rapto-wnie 20 stóp wzrosło. Wszystkie te fenomena |156| dowodzą, że podziemne siły, okazują się w trzę-sieniach ziemi, albo dynamicznie natężając iwzruszając, albo w wulkanach chemicznie wy-rzuty przetwarzając. Dowodzą daléj, że te si-ły, nie płytko pod cienką ziemi skorupą, leczw głębiach naszego planety, przez rozpadliny iniewypełnione żyły na najodlegléjsze punkta je-dnoeześnie działają. (Dokończenie nastąpi.)

|255|

O budowie i sposobie ḍziałania Wulkanóww róz̓nych częściach ziemi. przez alexandra humboldt.

(z dzieła Ansichten der Natur.) (Dokończenie.) Im rozmaitsza jest budowa wulkanów, to jestwzniesienia otaczającego kanał, którém stopnio-ne materje z wnętrza na powierzchnię ziemi wy-dobywają się, tém interessowniéjszém będziewybadanie téj budowy dokładnemi pomiarami.Takowemi poszukiwaniami zajmowałem się szcze-gólniéj w innéj części świata. Co do ich wa-żności tę dodam uwagę, że szczyt wulkanóww różnych punktach różną ma wysokość. Filo-zoficzne pojęcie natury usiłuje zmienne wyda-rzenia terazniéjszości z przeszłością połączyć.Aby wykryć perjodyczne wracanie lub ogólneprawa przemiennych działań natury, potrzebamieć dane pewne i niewzruszone fakta, zbiera-ne w wiadomych czasach, aby do liczbowychporównań były przydatne. Gdybyśmy tylko zna-li od tysiąca do tysiąca lat, średnią temperatu-rę atmosfery, jako i ziemi w rozmaitych szeroko-ściach, wiadomyby natenczas był stosunck wzma-gającego się lub ubywającego ciepła klimatówi zmiany w wysokościach kolumny atmosferycz-néj. Takoweż porównania wypadłoby mieć, aby |256| poznać nachylenie i zboczenie igły magnesowéj,tudzież dzielność sił magnetyczno-elektrycznych;nad czém z grona téjże akademji dwaj wybor-ni fizycy Seebek i Erman tyle światła rozpostar-li. Jeśli chwalebném zatrudnieniem jest uczo-nych towarzystw, zmiany ciepła ziemskiégo, cię-żenia powietrza, kierunku i natężenia igły ma-gnesowéj, nieustannie dostrzegać, to przeciwniepowinnością jest podróżującego Geognosty, kiedywymierza nierównośći ziemi, szczególnie zwrócićuwagę na zmienną wysokość wulkanów. Comkiedyś na mexykańskich górach Toluca, Nauh-campatepetl i Xorullo, w Andach, zaś Quitu na Pi-chincha doświadczał, miałem sposobność powró-ciwszy do Europy w różnych czasach na Wezu-wjuszu powtórzyć. Saussure mierzył tę górę wr. 1773, gdy obadwa brzegi krateru północno-zachodni i południowo-wschodni równemi byćsię zdawały. Wysokość ich oznaczył 609 są-żni nad poziom morza. Erupcja w r. 1794roztrzaskała południową stronę; z tąd powsta-ła nierówność którą i mało wprawne oko zznacznéj odległości poznaje. W r. 1805 PanBuch, Gay-Lussac i ja mierzyliśmy trzy razyWezuwjusz: północna krawędź La rocca del Palo naprzeciw Sommy zgadzała się z podaną wy-sokością przez Saussura; południowa zaś o 75sążni była niższą jak w roku 1773. Z całéjwysokości wulkanu ku Torre del Greco (stro-nie gdzie ognie przed 30 laty szczególniéj dzia- |257| łały) ⅛ ubyła. Jego ostrokrąg popiołowy ma siędo całéj wysokości góry, jak 1 do 3— Pichinchyjak 1 do 10— Piku na Teneryffie jak 1 do 22.Wezuwjusz ma zatém stosunkowo najwyższy o-strokrąg popiołowy, dla tego ognie i lawy naj-częściéj buchają wierzchołkiem dla niskości wul-kanu. Przed kilką miesiącami poszczęściło misię nietylko moje pierwsze wymiary barometry-czne powtórzyć, lecz trzy razy wstąpiwszy natę górę, zupełnie oznaczyć wszystkie krawędziekrateru. Ta praca zasługuje na niejaki wzgląd,bo mieści w sobie pasmo wielkich erupcji odr. 1804 do 1822 i może jest jedynym porównaw-czym wymiarem wszystkich nierówności wiado-mych o jakim wulkanie. Dowodzi daléj, żekrawędzie kraterów, nie tylko tam, gdzie je wi-docznie trachyt formuje, jak w Piku na Tene-ryffie i we wszystkich wulkanach łańcucha An-dów, lecz wszędzie stalszym prawom podlega-ją, a niżeli z dorywczych spostrzeżeń rozumiano.Podług ostatnich moich pomiarów krawędź pół-nocno zachodnia Wezuwjusza, od Saussura, a za-tém 49 lat, może się nie zmieniła: południowowschodnia zaś ku Bosche tre Case została w r.1794 o 400 stóp zniżoną, a teraz jéj zaledwie10 sążni ubyło. Perjodyczne pisma donosząc o wielkichwybuchach, tak często zupełnie zmienioną po-stać Wezuwjusza ogłaszają: jeśli to twierdzenie |258| malarskie widoki w Neapolu sporządzane zda-ją się sprawdzać, tedy przyczyna błędu na tympolega, że zarysy krawędzi krateru, brane sąza zarysy wybuchającego ostrokręgu, który sięprzypadkowo w środku krateru z dna przez pa-ry podnosi. Takowy wyziewający ostrokrąg zlekko nawalonych rapilli i zuzlów pokazywałsię stopniowo wyższy, nad południowo-wscho-dnią krawędzią krateru, zwaną la Rocca delPalo. Ten interessowny ostrokrąg, który u-ważać nawyknięto w Neapolu za właściwy wierz-chołek, zapadł się podczas ostatniego wybuchu,w nocy z d. 22 Października, z strasznym łoskotem,tak dalece, że dno krateru od r. 1811 przystępne,teraz 750 stóp głębszém jest od północnéj, a 200od południowéj krawędzi wulkanu. Zmiennykształt i względem położenia wyziewającego o-strokręgu (którego otwór nie powinien być, jaksię często dzieje, za jedno z kraterem wulka-nu branym) nadaje Wezuwjuszowi w różnych e-pokach właściwą fizognomję, tak że historjografonegoż mógłby z zarysów wierzchołka, mającwiadome, kiedy południowa lub północna stro-na wulkanu była wyższą, z krajowidów Hacker-ta w pałacu Portici będących zgadnąć rok, kie-dy mistrz rzucał szkicę do swojego obrazu. (*)
(*) Filip Hackert urodzony w Prenzlaw w Uckermarkr. 1737: jeden z najsławniéjszych malarzy krajowidów.Bawiąc długo na dworze Neapolitańskim, miał sposobność
|259| W dzień po zapadnieniu się 400 stóp wysokiegozuzlowatego ostrokręgu, gdy małe ale liczne stru-mienie lawy spłynęły, począł się w nocy z dnia23 na 24 Pazdziernika wybuch popiołów i ra-pilli, i trwał nieprzestannie 12 dni, najsilniéjjednakże w cztérech pierwszych. W tym cza-sie detonacje w wnętrzu wulkanu tak były mo-cne, że samo drżenie powietrza (trzęsienia zie-mi śladu nawet nie było) sufity pokojów w pa-łacu Portici rozsadziło. W bliskich zaś wioskachResina, Torre del Greco, Torre del Anunziata iBosche tre Case zjawiło się osobliwsze zdarze-nie: atmosfera tak dalece była tam popiołaminapełnioną, że się niebo wśród dnia przez kil-ka godzin najgłębszym kirem powlekło, micsz-kańcy z latarniami po ulicach chodzili, jak wQuito przy częstych wybuchach Pichinchy: ni-gdy pomieszanie i popłoch ogólnićjszy ich nieogarnął: potoków lawy obawiają się mniéj, a-niżeli wyrzutów popiołów; fenomen ten, w ta-kiéj gwałtowności tutaj nieznany, przywodzącdo pamięci cicmne powieści jak zniszczały Her-culanum, Pompeja i Stabiac, okropnemi obra-zami imaginację mieszkańców przeraził. Gorące pary wodne podczas erupcji z krateruwystępując, rozlały się w atmosferze, oziębione,
wykonania w tym czasie licznych widoków prawdziwie mi-strzowskich Neapolu i Wezuwjusza, które równie dla sztu-ki, jak dla nauk ścisłych są ważnemi.
|260| potworzyły grube obłoki na około 9,000 stópwysokiego słupa popiołów i ogniów. To szybkiezgęszczenie pary czyli przejście z stanu gazudo wodnego, tudzież tworzenie się obłoków,jak Gay-Lussac dowiódł, powiększyło natężenieelektryczne. Pioruny wijąc się wypadały z słu-pa popiołów we wszystkie kierunki; i wyrażnieodróżniano toczący się grżmot w obłokach odwewnętrznych łomotów w wulkanie. Przy ża-dnym innym wybuchu zmiana działań sił elek-trycznych nie była bardziéj uderzającą.
Z rana dnia 26 Października rozeszła się szcze-gólniéjsza pogłoska, że z krateru potok wrzącéjwody spada, zwalając przytém ostrokręg popio-łowy. Monticelli gorliwy i uczony dostrzegacztego wulkanu, postrzegł w krótce, że optycznezłudzenie tak błędną powieść rozpostarło. Mnie-many strumień był wielkiém mnóstwem suchegopopiołu, który się wysunął z szczeliny w naj-wyższéj krawędzi krateru. Po suszy nisz-czącéj pola a przodkującéj wybuchom wul-kanu, w końcu dopiero opisane grżmoty wul-kaniczne sprowadziły ulewne długo trwającedeszcze. Takie zjawisko zwiastuje pod wszel-kiemi strefami koniec wybuchów. Gdy w tedyzwyczajnie ostrokrąg popiołowy osłoniony jestobłokami i w jego bliskości ulewy są najgwałto-wniéjsze, można widziéć strumienic szlamu zewszystkich stron spadające. Przestraszony rol-nik rozumie, że te wody z wnętrza wulkanu |261| przez krater wylewają się; zwiedziony geognostąmniema morskie wody poznawać lub błotniste u-twory wulkanu, tak zwane Eruptions boueuses, czy-li terminem dawnych systematyków francuzkichprodukta ognisto-wodnéj likwefakcji. Jeśli szczy-ty wulkanów (jak to jest po największéj częściw łańcuchu Andów) nad granice śniegów wysta-ją, lub nawet do podwójnéj wysokości Etny do-chodzą, dopiero opisane ulewy stają się przytopnieniu śniegów nader częstemi i pustoszącemi.Do wybuchu wulkanu przyłączają się działaniameteorologiczne, które od wysokości góry, prze-strzeni ośniéżonego wierzchołka i rozgrzaniaścian ostrokręgu popiołowego zawisły; te wy-mienione przyczyny nie mogą być brane za wła-sności wulkanów. W obszernych jaskiniach wczęści na bokach w części u stóp wulkanu po-wstają podziemne jeziora, łączące się z liczne-mi strugami góry. Gdy wstrząśnienia poprze-dzające wszelkie wybuchy ogniowe na łańcuchuAndów, wzruszą silnie całą massę wulkanu, na-tenczas otwierają się podziemne sklepienia, zktórych wypadają zarazem woda, ryby i do tufupodobne szlamy. Tu wychodzi na świat ten in-teressowny Sum Cyklopów (Pimelodes Cyclo-pum), u góralów Quito Prenadilla nazwany: tęrybę w krótce po powrocie zwięźle opisałem. (*)
(*) Obszerniéjsza wiadomość o téj osobliwszéj rybie znaj-duje się w Zoologji Jarockiego T IV. k. 82.
|262| Gdy się zapadł w nocy z dnia 19 na 20 Czerw-ca r. 1698, szczyt 18,000 stóp wysokiéj góryCarguairazo na północ Chimborazo leżącéj, o-kryły się pola okoliczne szlamem i rybami.Podobnież 7 lat przedtem, zgniłą gorączkę wmieście Ibar takowym rybnym wyrzutom wul-kanu Imbaburu przypisowano.
Wspominam te data aby rzucić nieco światłanad róźnicą wyrzutów suchych popiołów a szla-mowatych wypływów tuffów i trassów, w któ-re się mieszają drzewo, węgiel i muszle. Nad mia-rę przesadzały pisma perjodyczne ilość popiołóww najnowszym czasie z Wezuwjusza wydętą, jakto zwykły czynić o wszystkiém cokolwiek ma sty-czność z wulkanami lub innym przerażającym wi-dokiem natury; dwaj nawet Neapolitańscy ChemicyVicenzo Peppe i Giuseppe di Nobili, ogłosili, po-mimo zaprzeczania Monticellego i Covellego,że te popioły złoto i srebro mają w swoim skła-dzie. Grubość warstwy spadłych popiołów po-mieszanych z rapili w 12 dniach ku Bosche treCase na pochyłościach ostrokręgu, dochodziła po-dług moich wymiarów tylko do trzech stóp, narówninie najwięcéj 15-18. calów. Takowe wy-miary powinny być na takich miéjscach wyko-nane, w którychby popioły równie jak śnieg lubpiaski nie były zwiane, lub wodami nagroma-dzone. Minęły czasy w których sposobem sta-rożytnych, w wulkanicznych zjawiskach cudo-wności szukano, w których Ktezjasz popiołom |263| Etny do półwyspu Jndyjskiego dolatywać kazał.Część żył Mexykańskich srebro i złoto-rodnych,znajduje się w prawdzie w trachytowym porfi-rze: lecz popioły Wezuwjusza przezemnie przy-wiezione, które wyborny Chemik P. Henryk Ro-se na moją proźbę analizował, nie okazały aniśladu złota lub srebra. Jak odmiennemi są moje rezultaty, a odpo-wiadają ścisléjszém spostrzeżeniom Monticel-lego, od rozgłoszonych w ostatnich miesiącach;pozostaną wszakże wyrzuty popiołów od 24-28Października najważniéjszym fenomenem, o ja-kim pewniéjszą wiadomość mamy od śmierci Pli-njusza starszego. Ilość teraz spadłych popiołówbyła może trzy razy większą od wszystkich, odczasu gdy te zjawiska uważniéj dostrzegano.Warstwa 15 lub 18 calowa, na pierwszy rzut okapokazuje się nic nie znaczącą w porównaniu massktóre Pompeję zasypały, nie uważając na ulewyi powodzie, które mogły te massy od wiekównagromadzić: i nie wznawiając żywego sporu, któ-ry nader zacięcie, a zarazem jednostronnie wglę-dem zniszczenia miast Kampańskich prowadzono,nadmieniam jedynie, że wybuchy wulkanu w od-dalonych od siebie epokach, co do dzielności niemogą być z sobą porównane. Wszelkie wnioski napodobieństwie wsparte są niedostateczne, jeżelisię nie gruntują na stosunku ilości lawy i po-piołów, wysokości słupa dymu, lub na sile detona-cyjnéj. |264| Z opisu jeograficznego Strabona i zdania Wi-truwjusza nad początkiem wulkanicznym pume-xu, okazuje się że do roku śmierci Wespazjana,czyli do wybuchu, który Pompeję pokrył,Wezuwjusz bardziéj do wypalonego wulkanu a-niżeli do solfatary był podobny. Po długim spoczynku podziemne siły naglesobie nowe drogi utorowały, pokłady pierwo-rodnego kamienia i trachytu na nowo przeła-mując; wtenczas musiały takie skutki nastąpić,które z późniéjszemi w żadne porównanie iśćnie mogą. Znajomy iest list Plinjusza młodsze-go, donoszący Tacytowi o śmierci stryja; zkądjasno: że ponowienie wybuchów, niech mi wol-no powiedzieć, ocknienie spiącego wulkanu, roz-poczęło się wyrzutami popiołów. Toż samo u-ważano w Xorullo w Wrześniu r. 1759, gdy ównowy wulkan warstwy syenitu i trachytu prze-łamując, wyniósł się raptownie z płaszczyzny.Rolnicy uchodzili z swych chat, bo je okryłypopioły, które zewsząd rozstąpiona ziemia wydę-ła. Przeciwnie, zwyczajne perjodyczne wybuchykończą się deszczem popiołu. Nadto jasno się Pli-njusz młodszy wyraża w liście, że jeszcze w po-czątku, gdy powodzie nie skutkowały, suche po-pioły z powietrza spadłe, 4-5 stóp grubości do-chodziły:» Dziedziniec, opowiada, prowadzącydo mieszkania w którém Plinjusz po południu spo-czywał, tak popiołami i pumexem był napeł-niony, że gdyby spiący dłużéj był się ociągał, wyj- |265| ście znalazłby zawarte.« W zamkniętéj prze-strzeni podwórza nie mogły wiatry nagromadzićpopiołów. Poważyłem się moje porównawcze uwagi owulkanach przerwać pojedynczemi nad Wezu-wjuszem spostrzeżeniami, częścią dla wielkiegointeressu, który ostatni wybuch wzbudził, czę-ścią że każdy znaczniéjszy deszcz popiołów klas-syczną ziemię Pompei i Herculanum przypomina. Dotąd uważaliśmy kształt i skutki takich wul-kanów, których kratery w nieustanném połącze-niu z wnętrzem ziemi zostają. Ich wierzchoł-ki wzniesione, tworzą trachyty i lawy licznemiżyłami poprzedzielane. Jednostajność tych skut-ków bardzo złożonéj struktury dowodzi. Wul-kany mają, że tak powiem, bardziéj indywi-dualny charakter, który długo równym sobiepozostaje: i tak blisko siebie położone, wydają poczęści zupełnie różne twory, jakoto feldspatowelub leucytowe lawy, albo obsidjany z pume-xem, lub bazalty z peridotem (oliwin). Góry te należą do nowszych zjawisk na ziemi,i prawie zawsze warstwowe skały przełamują; ichwybuchy z strumieniami lawy, powstały po utwo-rzeniu teraźniéjszych dolin. Życie wulkanówzawisło, jeśli się wolno wyrazić obrazowo, odsposobu i czasu trwania ich związku z wnętrzemziemi. Przez wieki często odpoczywają; zapalają sięraptownie, i w końcu zostają solfatarą, parą wo- |266| dną, gazami lub kwasami dymiącą. Niekiedystają się jak Pik na Teneryffie takową wyrobniąodradzającéj się siarki (Solfatare), a z bokówich jeszcze płyną liczne strumienie lawy, ztą różnicą, że niżéj bazaltowe, powyżéj gdzieciśnienie jest zmniéjszone, obsidjanowe z pu-mexem (*). Niezawisły od wulkanów z trwałym kraterem,jest jeszcze inny rodzaj ognistych zjawisk rza-dziéj przytrafiających się, lecz szczególniéj dla u-miejętności geognostycznych ważnych, bo przypo-minają najdawniéjsze rewolucje ziemi naszéj-Góry trachytowe otwierają się naglę, wydają la-wy i popioły i zamykają się na powrót: możena zawsze tak okazała się ogromna Antisanaw pasmie Andów i Epomeus na wyspie Ischia(w r. 1302). Niekiedy buchnie płomieniem płasz-czyzna, a lawy ją obleją; częste tego przykładywidzimy na wysoko nad morze wzniesionéj ró-wninie Quito, w Islandji zdala od Hekli, lubw Eubei na Lewantskich płaszczyznach. Tegorodzaju połączenie z wnętrzem kuli ziemskiéj,nie iest tedy trwałém. Działania ustają, gdy sięzamyka szczelina lub kanał połączający; wszy-stko zdaje się dowodzić, iż podobnymże sposo-bem utworzonemi były żyły bazaltu i trachy-tu, przerzynające w różnych częściach ziemi pra-
(*) Leopold Buch o Piku na Teneryffie w opisie fizycz-nym wysp Kanaryjskich str: 213.
|267| wie wszystkie formacje, jakoteż żyły syenitu,porfiru piroxenowego i migdałowca (Mandelstein),znajdowane tylko w najnowszych warstwachskał przechodowych i najdawniéjszych warstwo-wych. W młodym wieku naszego planety, wy-dobyły się z wnętrza materje płynne, przez ze-wsząd rozpękniętą skorupę ziemską i skrzepłyalbo jako ziarnisty kamień wypełniający żyły,albo na inne skały pokładając się w warstwach.Swiadki te pierwiastkowego świata dochowanedotychczas w tak zwanych utworach wulkanicz-nych, pokazują, że te lawy nie płynęły wstęgo-wato, jak lawy naszych odosobnionych wulka-nów. Mięszaniny piroxenu, tytanjanu, żelaza,sklistego feldspatu i amfibolu mogły być w ró-żnych epokach jednakowemi, zbliżone raz do ba-zaltu, drugi raz do trachytu; przypuszczają że pier-wiastki chemiczne mogły się ułożyć w oznaczonychstosunkach, jako formy krystaliczne (co nau-czają nowe a nader ważne prace Pana E. Mitscher-licha, który otrzymał sztuką w laboratorjumchemiczném minerały wulkaniczne) statecznieprzecież poznajemy, że jednakowo złożone pier-wiastki, wydostały się nader rozmaitemi drogamina powierzchnię ziemi, to jest: albo zostaływzniesione; albo wyszły przez doczasowe szcze-liny będące w warstwach skał w dawniéj u-kwaszonéj iuż skorupie ziemskiéj; lub wylałysię jako strumienie lawy z ostrokręgowatychgór z trwałym kraterem. Pomięszanie tak ró- |268| żnorodnych zjawisk zwraca nazad geognozję wul-kanów w niepewność, którą znaczna liczba poró-wnawczych spostrzeżeń zwolna zaczęła wyjaśniać.
Często zapytywano się, coby się w wulkanachpaliło? coby ciepło wzniecało, w którém sięziemia i kruszce topią i łączą? Nowsza chemjaodpowiada: że tam goreją same przez sięalkalja, ziemie i kruszce czyli pierwiastki tychciał. Twarda, już ukwaszona skorupa ziemi, prze-dziela otaczające kwasorodne powietrze od pal-nych nieukwaszonych pierwiastków w wnętrzunaszego planety zostających. Doświadczenia wkopalniach i jamach czynione dowodzą: że podwszelkiemi strefami w niewielkiéj już głębokościciepło ziemi znàcznie przybiera, począwszy odśredniéj temperatury atmosfery miéjsca dane-go. (*) Tak ważna i prawie wszędzie urzeczy-wistniona prawda, stoi w związku z skutkamiwulkanicznemi. Laplace nawet wyrachował głę-bokość, w któréj kulę ziemską można uważać,jako płynną materję. Jakiekolwiek zarzuty,bez ujmy sprawiedliwéj czci tak znakomitemuimieniowi, uczynić można, co do liczbowéj pe-wności tego rachunku, jest to wszakże prawdo-podobieństwem, że wszelkie wulkaniczne skutkipowstają z jednéj nader prostéj przyczyny, przezciągłe lub przemijające połączenie wnętrza zpowierzchnią naszego Planety. Elastyczne pary
(*) Wypracowałem z P. Arrago o tém osobną rozprawę.
|269| wypierają w górę ukwaszające się pierwiastkiprzez rozpadliny. Wulkany żé tak powiem, sąto pojedyncze zródła: wytryskujące jednakżepłynnemi mieszaninami alkaljów, ziemi, krusz-ców; takowe strumienie lawy płyną jednostajniei spokojnie, gdy są podniesione i otwory do wy-dobycia się znajdują. Podobnymże sposobemwystawiali sobie starożytni (podług rozmowyPlatona: Fedon) wszelkie ogniste strumienie,jako wypływy Pyroflegetona.
Do tych myśli niech mi wolno będzie ieszczejedną zbyt może śmiałą dołączyć. Jeden znajdziwniéjszych fenomenów w skamieniało-ściach objawiający się, zawisł może od wewnę-trznego ciepła ziemi, na co nas doświadczeniatermometryczne i dostrzeżenia nad wulkanaminaprowadzają. — Zwierzęta bowiem podrówni-kowe, drzewiaste paprocie, palmy i bambasy,leżą schowane w zimnéj północy. Podział or-ganicznych istot w pierwiastkowym świecie znaj-dujemy wszędzie zupełnie różny od teraźniéj-szego, a z tąd wynika i różność klimatów. Abywytłumaczyć tak ważne zagadnienie, uciekali sięuczeni do rozlicznych hipotez: jedni przypiso-wali przyczynę téj odmienności zbliżeniu siękomety, inni zmienionemu nachyleniu eklipty-ki lub natężonemu działaniu promieni słonecz-nych. Żadna z nich ani astronoma, ani fizyka, anigeognostę, zarazem zaspokoić nie mogła. Ja z méjstrony zostawiam chętnie niezmiennie, oś ziemi |270| lub światło słońca, z którego plam jeden ze sła-wnych astronomów tłumaczył pól urodzaj lubnieurodzaj, i rozumiem, że każdy planeta nieza-wiśle od słońca na około którego się obraca iswojego astronomicznego stanowiska, posiadajeszcze liczne przyczyny ciepło wzniecające, ja-koto: ukwaszenie się, osady, i chemicznie zmie-nione dążenie czyli sposobność łączenia się ciał,lub natężenie elektro-magnetyczne. A gdzie się w pierwotnym świecie rozchodzi-ło ciepło, wydobywające się z głęboko rozpę-kniętéj skorupy ziemskiéj, tam udawać się mo-gły może przez kilka wieków, palmy i drze-wne paprocie, z wszystkiemi podrównikowemizwierzętami. Z widoku który niedawno ogłosi-łem w moim dziele pod tytułęm: Próba geo-gnostyczna o pokładach skał, w obydwóch pół-kulach (*), byłaby wnętrzna temperatura naszéjziemi, tąż samą przyczyną, która teraz tak okro-pne zniszczenia sprawia; byłaby zdolną w nowoukwaszającéj się skorupie ziemskiéj, poprzedzie-lanéj głębokiemi rozpadlinami, wydać najbuj-niéjsze roślinienie, pod wszelkiemi szeroko-ściami. Ktoby się skłaniał przyjmować iż utwory go-rącéj strefy, jakoto długowłose słonie, teraz
(*) Essai géognostique sur le gisement des roches, dans lesdeux hémispheres par Alex. de Humboldt. Seconde EditionParis 1826.
|271| lodami otoczone, pierwiastkowo właściwemi by-ły zimnéj północy, i że do tegoż ogólniéjszegotypu należące kształty, jakoto lwy i tygrysy, ra-zem w zupełnie przeciwnym klimacie źyć mo-gły: wtedy takowego tłumaczenia na roślinienierozpostrzeć niemożna. Z powodów w fizjolo-gji roślin rozwiniętych, nie mogą palmy, pizan-gowe krzewy i drzewiaste Monocotyledony, zimnapółnocy wytrzymać; w dotkniętym tutaj geogno-styczném zagadnieniu zdaje się być trudną rzeczą,rośliny od zwierząt rozdzielić, jedno tłumacze-nie winno zarazem jedne i drugie obejmować.
Zakończając tę rozprawę, do datów, nazbiera-nych w najrozmaitszych częściach świata, do-mniemania hypotetyczne przyłączyłem. Umieję-tność filozoficzna natury, wznosi się nad po-trzeby zwyczajnego opisu. Nie jest to nagroma-dzenie niepłodne pojedynczych spostrzeżeń. —Czynnemu a ożywionemu umysłowi ezłowiekaniech będzie czasem dozwolono, z teraźniéjszościw przeszłe czasy się zapuszczać, przeczuwać toco jeszcze jasno nie jest poznaném i radowaćsię nad owymi staremi w rozlicznych kształtachpowracającemi Mitami Geognozji.