Digitale Ausgabe

Download
TEI-XML (Ansicht)
Text (Ansicht)
Text normalisiert (Ansicht)
Ansicht
Textgröße
Zeichen original/normiert
Zitierempfehlung

Alexander von Humboldt: „O progach (kataraktach) rzéki Orenoko, przez Alexandra de Humboldt“, in: ders., Sämtliche Schriften digital, herausgegeben von Oliver Lubrich und Thomas Nehrlich, Universität Bern 2021. URL: <https://humboldt.unibe.ch/text/1808-Ansichten_der_Natur_Wasserfaelle-04-neu> [abgerufen am 19.04.2024].

URL und Versionierung
Permalink:
https://humboldt.unibe.ch/text/1808-Ansichten_der_Natur_Wasserfaelle-04-neu
Die Versionsgeschichte zu diesem Text finden Sie auf github.
Titel O progach (kataraktach) rzéki Orenoko, przez Alexandra de Humboldt
Jahr 1819
Ort Lwiw
Nachweis
in: Pamiętnik Lwowski 4:2:7 (Juli–Dezember 1819), S. 53–69.
Sprache Polnisch
Typografischer Befund Antiqua; Auszeichnung: Sperrung; Schmuck: Initialen.
Identifikation
Textnummer Druckausgabe: II.64
Dateiname: 1808-Ansichten_der_Natur_Wasserfaelle-04-neu
Statistiken
Seitenanzahl: 17
Zeichenanzahl: 18593

Weitere Fassungen
Ansichten der Natur mit wissenschaftlichen Erläuterungen, von Alex. v. Humboldt. Erster Band. 16. Tübingen, in der J. G. Cotta’schen Buchhandlung. Ueber die Wasserfälle des Orinoco bey Atures und Maypures (Stuttgart; Tübingen, 1808, Deutsch)
Der Orinoco (Brünn, 1818, Deutsch)
О водопадах рѣки Ориноко [O vodopadach rěki Orinoko] (Sankt Petersburg, 1818, Russisch)
O progach (kataraktach) rzéki Orenoko, przez Alexandra de Humboldt (Lwiw, 1819, Polnisch)
Die Knochenhöhle von Ataruipe in Amerika (Stralsund, 1828, Deutsch)
Sepulchral Cave in South America (Rochester, New York, 1834, Englisch)
Оринокскiе водопады [Orinokskie vodopady] (Sankt Petersburg, 1834, Russisch)
О теченiи рѣки Ориноко [O tečenii rěki Orinoko] (Sankt Petersburg, 1834, Russisch)
Sounds of Waters in the Night (Kendal, 1849, Englisch)
The Cataracts of Orinoco (Carlisle, 1849, Englisch)
Black Waters (Reading, 1849, Englisch)
Cataracts of the Orinoco (London, 1849, Englisch)
Cataracts of the Orinoco (Newcastle-upon-Tyne, 1850, Englisch)
Cataracts of the Orinoco (Edinburgh, 1852, Englisch)
|53|

O progach (kataraktach) rzékiOrenoko, przez Alexandrade Humboldt.

I. Oddział.Wrażenia wielkich przedstawień natury — Orenoko — Przypomnienie Kolumba — O źrzódle rzeki Orenoko — El Dorado — Czarne rzéki — Kamień ciérpliwości — Hieroglify — Obrazy słońca i księżyca. Chcę okréślić obraz roskosznéy natury, iopisać doliny, pieniącemi się wodami przerzy-nane. Chcę wystawić dwa wielkie widowi-ska, które natura pośród Guaiany w pusty-niach Atury i Maypury wystawiła; to iestowe spadki rzéki Orenoko, które, chociażtak sławne, mało jeszcze przedemną przezEuropeyczyków zwiédzane były. Wrażenie, które w nas widok natury zo-stawia, rodzi się nie tak przez szczególnewłasności iakiéy okolicy, iak raczéy przezrozmaitość świała, w którém góry i dolinynam się ukazuią. Raz widzimy ie czystymbłękitem niebios wyiaśnione, to znowu z po-między obłoków pada na nie chwilami mdłetylko światło. Także i obrazy w jednym lub |54|drugim sposobie tego tak rozmaitego wido-ku malowane, sprawiaią w nas mocnieyszelub słabsze wrażenia, a to w takiéy mierze,w jakiéy się z potrzebą naszego stopnia u-czuć zgadzaią, ponieważ w duszy naszéy obrazfizycznego świata odbiéra rzeczywistość i ży-cie. Postać gór, które w mglistém nieiakooddaleniu, widokrąg ograniczaią, ponura cie-mność gaiów i odłowych, strumień, który z swe-go łona wybiega i niepohamowanym pędemz wiszących skał się rzuca, zgoła wszystko,co widok iakiéy okolicy charakteryzuie, by-ło zawsze z wewnętrzném czuciem człowie-ka w niedocieczonym stosunku. Ten niedocieczony wpływ zradza tęnayszlachetnieyszą część roskoszy, którą na-tura nam udziela. Nigdzie zaś nie przeni-ka nasz umysł głębszém uczuciem swoiéywielkości, nigdzie nie mówi silniey do ser-ca, iak pod niebem indyiskim. Dla tego o-śmielam się nowy obraz wystawić, a w na-grodę spodziéwam się otrzymać zupełne przy-patruiącego się zaspokoienie. Wspomnienieodległéy i obficie uposażoney przestrzeni,widok wolnéy, silnéy żyzności, wzmacnia iodmładza duszę, a umysł ciężarem teraźniey-szości przygnębiony, chętnie się zatrudniamłodością rodzaju ludzkiego i iéy wspaniałą |55|prostotą.— Wiatry i wody iednostaynymswym pędem ku wschodowi, sprzyiaią że-gludze na spokoynéy odnodze morza, któraogromną przestrzeń między nowym lądem izachodnią częścią Afryki zaymuie.W blizkości brzegów granitowych Gua-iany, daie się widzieć rozległe uyście wiel-kiéy do ieziora podobnéy rzéki, która swoiesłodkie wody morzu oddaie. Iéy zielonko-wate fale, iéy spienione bałwany, które się oskały rozbiiaią, sprawuią zadziwiaiącą sprzecz-ność z ciemnym błękitem morza, od które-go ie widoczna linia odróżnia. Ta rzéka otrzymała zapewne nazwiskoOrenoko przez błędną wymowę Europeyczy-ków, którzy ią odkryli; iest ono w głębi kraiu zupełnie nieznane. Dzikie narodytém tylko przedmiotom, które łatwo zamia-nie podlégaćby mogły, osobne nadaią na-zwiska. Rzéki Orenoko, Amazonek, iMagdaleny, oznaczaią tylko słowem rzé-ka, a czasem zowią ie wielką rzeką, lubwielką wodą; lecz ludzie mieszkaiący naich brzegach, nadaią i naymnieyszém rzécz-kom osobne nazwiska. Pęd, który Orenoko przy wyspie S.Tróycy sprawuie, iest tak gwałtowny, że czę-sto okręt odpędza, który chce przeciw wo- |56|dzie płynąć. Ta okolica nazywa się smu-tną zatoką. Ięzyk smoczy, kształci wchód.Tu pośród huczących bałwanów wznoszą sięogromne, samotne skały. Są to szczątki da-wney grobli, która niegdyś wyspę S. Tróycy z brzegami Paria łączyła, lecz późniéy przezgwałtowny pęd wody przełamana została. Przy tém to mieyscu Kolumb, tennieustraszony żeglarz po piérwszy raz prze-konał się o bycie stałego lądu Ameryki. „Takzadziwiaiąca ilość słodkiéy wody‟ sądził tenmąż, który naturę zupełnie poznał, „musikoniecznie pochodzić z rzéki, którey bieg iestbardzo przedłużonym. Ziemia, która tą wodęwydaie, musi bydź stałym lądem, nie wyspą‟.Gdy towarzysze Alexandra śniegiem okryty Pa-rapamizus przeszli, sądzili, że Hind takobfity w krokodyle, iest odnogą Nilu. Ko-lumb nie znał kształtowego podobieństwa,które we wszystkich tworach klimatu gorącegopanuie, mniemał więc, że ten nowy stałyląd, iest przedłużeniem wschodnich brze-gów Azyi. Przyiemny chłód wieczorów, czy-stość nadzwyczayna powietrza i niebios, bal-samiczne wyziewy kwiatów, które kuniemuwiatry lądowe niosły, wszystko to — iak sięHerrera wyraża — kazało mu wnioskować, |57|że się znayduie niedaleko ogrodu Edenu,tego świętego przybytku piérwszych ludzi. Sądził także, że Orenoko iest iedną z tychczterech rzék, które, według podania daw-nych czasów, wypływały w ziemskim raiu,ażeby skrapiać i upiększać świéżo ubarwionąziemię. Ta poetyczna myśl zaymuie w dzien-niku podróży Kolumba osobne mieysce, peł-ne pięknych i interesownych uczuć. Dowo-dzi ona, że twórcza wyobrażność tymżesposobem mówi z żeglarza, który świat odkrył,jak i ze wszystkich ludzi, których naturawielkiemi darami uposażyła. — Podług moichastronomicznych postrzeżeń, wynosi biegOrenoko nie więcey iak 260 mil; iednak woddaleniu 140 mil od uyścia postrzegłem, żepodczas wezbrania, szerokość iego wynosi16 mil i 200 kroków. Zrzódeł iego nie zwie-dzał żaden ieszcze Europeyczyk, żaden nawetz kraiowców, któryby z Europeyczykami wjakim związku zostawał. W lecie roku 1800, gdym z P. Bon-pland po wyższéy części Orenoko płynął,przybyliśmy do uyścia rzék Sodomoni iGuapo. Tu głęboko w obłokach kryie sięspadzisty wiérzchołek góry Duida, któranayokazalszy widok przedstawia, na iaki siętylko natura między zwrotnikami zdobyć mo- |58|gła. Południowa strona téy góry iest zu-pełnie z drzéw ogołoconą. Wilgotne, wie-czorne powietrze napełnione iest zapachemananasów, których soczyste pieńki, po nadinne niskie rośliny się wznoszą; a pod ko-roną zielono niebieskawych liści, iaśnieiezłotawy owoc z daleka. W mieyscach, gdziewody z kwiecistych łąk tryskaią, kształcąwysokie palmy samotne grupy którychliściami w téy gorącéy strefie żaden pokrze-piaiący wietrzyk nie wzruszy. Na zachód góry Duida zaczyna się gę-sty las dzikich drzéw kokosowych. Tu zbié-raią kraiowcy materyały do swoich dętychinstrumentów. Są to dudki czyli piszczałkiz niezmiernie wielkiéy trzciny. Przy Chi–guire tak się Orenoko zwęża, żemiészkańcy postawili most z uplecionéyLiany, rodzaiu niezmiernie grubéy łoziny.Guaikowie nadzwyczaynie biały, ale bardzomały ród ludzi, nie dozwalaią podróżuiące-mu, który się ich zatrutych strzał obawia,zwiédzać dalsze ku wschodowi leżące okoli-ce; a wszystko, co mówiono o ieziorze, zktórego Orenoko ma wypływać, iest bayką.Daremnieby szukano ieziora — Lagunadel Dorado w całem przyrodzeniu. Mia-łożby owo o 5. stopni bardziéy ku zachodo- |59|wi leżące, małe iezioro, z którego Pirarawypływa, dać powód do téy bayki? Pośródniego leży wyspa Pumazena, która za-pewne iest skałą z ślnącego się marmurku,któréy pobłysk od wieku 16go wsławiony, dlałatwowiernych ludzi często się stawał nie-bezpiecznym, ponieważ baykę o El-Dora-do utworzył. Według powieści wielu kra-iowców, Magellana nadpowietrzne budowlenieba w Australii, i przepyszne zjawieniaokrętu Argo, nie są niczém inném, iak tyl-ko odblaskiem śrebrnéy góry Parime. Zresztą iest to dawnym zwyczaiem teoretycz-nych Jeografów, że wszystkiem wielkiemrzékom świata każą z jezior wypływać. Orenoko iest iedną z tych osobliwszychrzék, które po wielu krążeniach ku wscho-dowi i zachodowi, nakoniec taki stopieńwstecznego biegu przyymuią, że ich uyściestawa prawie pod merydianem ich źrzódła.Znakomita odnoga Orenoko w Europiemało co znana, nazywa się Cassiquiarei łączy się z Rio Negro, właściwieGuainia zwanym. Nieprzerwana że-gluga przez 472 mil , poprowadziła mniez Rio Negro przez Cassiquiare do rzéki O-renoko tak, że przez tą moią żeglugę do-wiedziona iest spławna komunikacya międzyrzeką Amazonek i Orenoko. |60| Rzéki Atabapo, Tomi, Tuamini iGuainia wyszczególniaią się przez godneuwagi widowisko czarnych wód swoich. Wprzeyrzoczystych naczyniach, pokazuie sięich woda złotawa, w cieniu zaś palmów czar-na. Osobliwszym blaskiem maluie się obrazgwiazd australnych w tych czarnych rzékach,a astronom mógłby z nich iak z sztucznegohoryzontu korzystać. Te rzéki, których oko-lice są żyźwieysze i zdrowsze od innych, na-bieraią swego koloru naypewniéy z rozkładuwęglanego wodoru, i obfitéy wegetacyiswoich brzegów. Uważałem, że Guaiaquilprzy zachodnim spadku góry Tschimbo–rasso żółtego, w dłuższym zaś biegu przezłąki, kawowego koloru nabiéra. Nie daleko uyścia rzék Quaviare i A-tabapo znayduie się kształtne palmowe drze-wo, Piriguao zwane, które naypyszniey-sze owoce żółte i purpurowe wydaie. Tam, gdzie niedaleko S. Fernando de A-tabapo raptownie Orenoko ku północy sięzwraca, znayduią się wielkie progi (katarak-ty) Atury i Maypury. To iest koryto przezolbrzymie massy skał ściśnione, i przez natu-ralne groble, iak gdyby w różne sadzawkipodzielone. W środku przepaści, gdziewody na przeciw uyścia rzéki Meta szumią, |61|okazuie się ogromna samotna skała, którąmieszkańcy słusznie Kamieniem ciérpli–wości zowią; ponieważ dla płytkiéy wodyci, którzy przeciw rzéce płynąć zamyślaią,muszą często po dwa dni na niéy się za-trzymać. Na przeciw missionarskiéy osady Ca–richana uderza podróżnego widok nad-zwyczayny. Z pośród lasów palmowych wzno-si się pionowo góra Mogoteh de Kokuy–za do wysokości 200 stóp, iak gdyby ogro-mny pomnik rękami Cyklopów wystawiony,i dźwiga na swoim szczycie drugi las z wiel-kich drzew. Ku północy wznoszą się ogro-mne massy granitu, których błyszcząca bia-łość, z zielonością lasów osobliwszym sposo-bem odbiia. Tu rzéka opuszcza granitowegóry, aby przerzynać nieprzestępne lasy Gua-iany i równiny, na których w nieprzeyrzanéyodległości sklepienie niebios spoczywa. W okolicy malownych skał Keri i O–ko, ma Orenoko równie iak Nil przy Phi-la i Syene tę własność, że czerwona-wemu granitowi, o który się od wieków rozbiia,czarnego koloru nadaie. Przy skale Keri,wyspach kataraktowych, w pasmie gór Ku–madaminari i przy uyjściu rzéki Jao wi-dzieć można czarniawe wklęsłości, które się |62|150 do 180 stóp po nad teraźnieyszą po-wiérzchnią wody wznoszą, co równie iakwszystkie rzéki Europy dowodzi, że te, któ-re do dziś dnia podziwienie wzbudzaią, sątylko słabemi szczątkami tych ogromnychwód, które piérwiastkową ziemię przerzynały. Dzicy mieszkańcy Guaiany, zwracali tak-że naszą uwagę na przeszłą wysokość wody.Podług wiarygodnych zapewnień można wi-dzieć na przestrzeni przy Uruano samotnągranitową skałę, na któréy, w wysokości 80stóp, znayduią się wyobrażenia słońca, księ-życa, i wielu żwierząt, między któremi kro-kodyle i wąż olbrzymi (Boa). W równie za-dziwienia godnem mieyscu na skale Uru–ana i Enkaramada daią się widzieć hiro-glificzne znaki popisane. Przyszli podróżni powinniby te przedmioty,do których tylko za pomocą sztuki zbliżyć sięmożna, dokładnie rozpoznawać. Kraiowcyopowiadaią, że ich przodkowie te rysy pod-czas potopu wyryli. Ta wysokość wody, okazu-ie stan ziemi, który nie może bydź w tąEpokę przeniesiony, w któréy piérwsze ro-ślinne pokrycie ziemi, olbrzymie ciała zagi-nionych rodzaiów zwierząt czworonogich,wraz z mieszkańcami dawnego świata, na po-wiérzchni ziemi swóy grób znaleźli. |63|Skała Keri otrzymała swoie nazwiskood białego z dala błyszczącego płatka, w któ-rym kraiowcy podobieństwo z księżycem wpełni upatruią, a który podobno iest węzłemkwarcu ukształconym przez zjednoczeniesię kilunastu żył kruszcowych na czarnymgranicie. Na górze Kamosi (słońce) czczą kra-iowcy podobną tarczę, jako obraz słońca.Ponieważ skała Keri ku zachodowi, Kamo–si zaś ku wschodowi iest obrocona, może taokoliczność do tego się wielu przyłożyła,że tém górom te nazwiska nadano. Przytémzastanawia ieszcze podobieństwo wyrazu Ka–mosi z fenicyyskim Kamosh, który takżesłońce oznacza. II. Oddział.Progi (raudale.) Maypury , Aturyi — Nie-bezpieczeństwa — Iaskinia Ataruipe,grób całego narodu — Stara papuga, po-mnik historyczny — Smutne przeczucia. Progi (Katarakty) Maypury składaią sięz niezliczonego mnostwa małych kaskad, któ-re w stopniowych spadkach po sobie nastę- |64|puią. Raudal (tak nazywają Hiszpanie tenrodzay spadków) kończy się w Archipelaguwysp i skał, które koryto rzéki tak ścieśnia-ią, że z jéy szérokości 8000 stóp, zaledwie20 dla żeglugi zostaie. Z zadziwieniem po-strzegłem, że cały spadek raudalu tylko 28do 30 stóp wynosi. Mówię z zadziwieniem,ponieważ okropny szum pieniących się bałwa-nów pochodzi iedynie z jlości wysp i skał, zktóremi woda w biegu swoim walczyć musi. Pominąwszy skałę Manimi, odkrywa sięcudowny prawie widok. Raptem daie się wi-dzieć zdumiałemu oku pieniący się spadek,który przestrzeń całéy mili zaymuie. Czar-ne massy skał wznoszą się iak wieże z jegołona, lecz każde wybrzeże, każda skałaprzyozdabia się pysznemi drzéw grupami.Gęsta chmura pary unosi się nieustannie nadwodą. Przez tę mglistą parę, w któréy siępiana rozpuszcza, przeciskaią się szczyty drzéwpalmowych. Gdy promienie zachodzącegosłońca w tym wilgotnym obłoku się łamiąna ten czas zadziwiaiące piękności to opty-czne zjawisko przedstawia. Na przemiany uka-kazuią się i nikną kolorowe łuki, a ich obraz,lekkie igrzysko wietrzyków, unosi się i chwie-ie nieustannie. Płyn wody w czasie dżdżystym narzucał |65|żyzney ziemi wkoło nieurodzaynych głazów,koryto rzéki łączących; tak, pośród gołychskał daią się widzieć pyszne Flory płody.— Zdała widać pasmo gór Kunawami.Ostatnie ogniwa tego łańcucha od kraiowcówKalitamini nazwane, wydawały namsię bydź przy zachodzie słońca czerwonawożarzącą się massą. Zdaie się, że ten oso-bliwszy blask pochodzi od promieni słonecz-nych, które się na śklniącym marmurku ła-mią. W pustyniach, gdzie milczenia naturynic nie przerywa, uważaliśmy w czasie nasze-go pięciodniowego pobytu, że szum wodynocną porą trzykroć mocnieyszym się stawał.Zapewne gorącość powietrza we dnie ta-muie rozléganie się odgłosu; podczas nocyzaś gdy powiérzchnia ziemi chłodnieie, ni-knie ta przeszkoda. Kraiowcy pokazywali nam ślady drogikołowéy. Z widoczném ukontentowaniem przy-pominali sobie żwierzęta rogate, którychużywano do ciągnięnia czółn na wozach wowych czasach, kiedy Iezuici w tych okoli-cach okrąg swego działania rozszérzali. W roku 1800 podałem plan generalne-mu rządcy kraiu Wenezuela, w którym |66|możność połączenia przez kanał rzék Ka–meji i Toparo wywiodłem. Tym sposobemunikłoby się niewygody, wynikaiącéy z prze-ładowywania na czółna towarów, rzéką Oreno-ko idących, i niebezpieczeństw pośród któ-rych z wielą trudami katarakty przebywaią. Raudal Atury zupełne ma podobień-stwo z raudalem Maypury. Szerokość iegowynosi 3 do 4000 sążni paryzkich. Gdym z P.Bonpland powrócił od brzegów rzéki Rio-Negro, przeieżdżaliśmy na obciężonych czół-nach koło tego spadku. W raudalu Kamukari kształcą skałygranitową groblę. Weszliśmy do iednéy ia-skini, którey ściany wodny kamień i śklniącysię Bissus okrywał. Z okropnym rykiempędzi rzéka swoie bałwany, po nad sklepie-niem téy iaskini. Czółno, które nas zabraćmiało, przez długi czas się nie pokazywało.Iuż się zmiérzchać poczynało — szukaliśmyschronienia pomiędzy rozpadlinami granitu.Małpy, któreśmy w klatkach od kilku miesię-cy wozili, zwabiły przez swój krzyk żałosnykrokodylów, których ogromność i kolor sza-ry o ich wieku świadczyły. A iednak kra-iowcy wyraźnie nas zapewniali, że koło ka-taraktów te potwory się nie znayduią. Ufni |67|w to zapewnienie kąpaliśmy się iuż nie razw téy części rzéki. Zmoczeni, hukiem wody ogłuszeni i wnieustannéy obawie przepędzenia nocy gorą-céy strefy w środku raudalu, spostrzegliśmynakoniec zbliżaiące się czółno. Dla nadzwy-czaynéy płytkości musiało daleko okrążać. W małey od spadku odległości, na pra-wym brzegu rzéki, w ponurym, wielkim ob-wodzie, znayduie się sławna u kraiowcówiaskinia Ataruipe, pośród gęstego gaiu.Zdaie się bydź raczéy wklęsłością, którą wo-da w czasie nadzwyczaynéy swoiéy wysoko-ści wydrążyła, niż naturalną iasknią. Tu iestgrób całego narodu. Naliczyliśmy do 600 dobrze zachowa-nych kościotrupów, z których każdy w koszustosownéy wielkości z prętów palmowych zro-bionym, spoczywa. Te kosze zowią kraiowcyMapures. Przy nich stoią wpółwypaloneurny gliniane, które zdają się zamykać po-pioły całych familii. Ich kształt iest owalny,ich kolor zielonawy. Rękoieści wyrabiane sąw kształcie krokodylów lub wężów, a obwódprzykrywy przyozdabiaią różne rzeźby. O-zdoby te zupełne maią podobieństwo z o-zdobami zamku mexykańskiego przy Mi- |68|tla. Znachodzimy ie wszędzie u Grekówi Rzymian, gdzie przez iednostayne powta-rzania foremnych kształtów oko zaymuią.Przyczyny tego są w zanadto ścisłym związ-ku z uczuciami naszéy duszy, ażeby z nichwnioskować na iedność pochodzenia, lubowoczesną spółeczność między narodami. Naywiększa część tych kościotrupów niezdaie się stu lat przechodzić. Podług po-wieści Quaregueiczyków, schronili sięAtureyczykowie przed ludożernymi Ka–raibami na skały katarktów, okropny przy-tułek, gdzie zbyt skupiony naród wraz zmową zaginął. W naynieprzystępnieyszychczęściach raudalu znayduią się podobnekatakomby. Przecież zdaie się, że ostatniepokolenia Atureyczyków późniéy dopierowygasły, ponieważ w Maypures żyie ieszczestara papuga, o któréy kraiowcy powiadaią,że iéy mowy rozumieć nie mogą, gdyż gadaięzykiem Atureyczyków. — Opuściliśmy nako-niec iaskinię, wziąwszy z wielkiém zgorsze-niem naszego przewodnika, kilka czaszek icały ieden kościotrup podeszłego iuż człowie-ka, który nam późniéy wraz z wielką częściąinnych zbiorów podczas rozbicia się okrętuna brzegach afrykańskich zginął. Iak gdyby w przeczuciu tak bolesnéy |69|straty, posępni i zamyśleni wyszliśmy z tegogrobu całego narodu. Noc była pogodna ichłodna, iak zwyczaynie pod tą gorącą strefą.Otoczony kolorowemi pierścieniami przy-świecał pionowo księżyc, i ozłacał brzegi mgły,która iak obłok w mocno oznaczonym obwo-dzie pieniącą się rzékę osłania. Niezliczo-ne mnóstwo robaczków rozpościerało swoiefosforyczne światło po kwiecistéy ziemi. Ia-snym płomieniem, iak gdyby gwiazdy niebaspuściły się na tę przestrzeń, pałała powiérzch-nia. Bignoniie, wonieiące waniliei złotawy kwiat Banistery, uprzyiemniaływchód iaskini; wiérzchem kołysały siędrżące palmy. Tak nikną pokolenia ludzkie, i imionanaysławnieyszych narodów! Lecz kiedy wszys-tkie kwiaty twórczego ducha więdnieią, kiedyiego dzieła bieg czasu zaciéra; wiecznieatoli dobywa się nowe życie z łona natury.Rozrzutnie i niezmordowanie wydaie ona de-likatne zarody, nie troszcząc się o to, czyliludzie, to przewrotne i nieprzebłagane pokole-nie, zniszczą owoc w samém doyrzewaniu.B.Cz. .. y.